O tym jak pierwszy raz w życiu przełączyłam telefon w tryb „nie przeszkadzać” i o dziwo, świat się od tego nie zawalił…

job-2714178_1280.webp
Gabriela Antczak
  • Udostępnij:

Podobnie jak wiele osób prowadzących własny biznes, jestem uzależniona od pracy. Nie ma się co oszukiwać – tryb stale nowych projektów, zmian i odkrywania kolejnych firm i branż, wymaga wyjątkowej aktywności, kreatywności i energii, oraz ponadnormatywnego zaangażowania, a to wszystko owocuje klasycznym uzależnieniem i stałą mentalną obecnością „na posterunku” i w pełnej gotowości. 

Za to też oczywiście uwielbiam tę robotę – nie ma nudy, a każdy dzień obfituje w naukę i nowe doświadczenia, niemniej energii potrzeba wiele, a brak powtarzalności odbija się dodatkowo na wypaleniu i zmęczeniu.

W mojej pracy każdy projekt wymaga indywidualnego podejścia i spojrzenia. Nie ma dwóch takich samych strategii marketingowych i rozwoju, bo przecież nie ma dwóch identycznych firm! W tym momencie nasuwa mi się dygresja, wynikająca ze stałej obserwacji bardzo niepokojącego zjawiska. Wiele (zbyt wiele) osób wierzy w cudowne porady biznesowe, jakie można w nieskończonej ilości znaleźć przede wszystkim w Internecie. I żebyśmy się dobrze zrozumieli! Rozwiązania narzędziowe, instrukcje jak przygotować kontent do mediów społecznościowych, nagrać rolkę, itd. – są jak najbardziej ok i bardzo przydatne, to opcja podobna do przepisów kulinarnych – konkretnie, krok po kroku, ze wskazaniem składników. Ale uwaga! Strategia marketingowa i rozwoju, to już nie przepis na konkretne danie, jakie podasz, ale zdecydowanie więcej! To menu „obiadu”, to założenia kogo gościsz, co gotujesz i dlaczego, jakiego nakrycia użyjesz i gdzie będziecie ten umowny posiłek spożywać! A to zdecydowanie wykracza poza cudowne rady – „dodaj więcej pieprzu”, czy koniecznie „zrób coś z cukinii, bo sezon”. Wielokrotnie, czytając, czy słuchając tych niezastąpionych „porad strategicznych” zastanawiam się, czy się śmiać, czy płakać. Szczególnie, że większość „cudotwórców” ogranicza się w rozumieniu marketingu do działań online, „zapominając” jakoś tak nieszczęśliwie, o wszystkich innych, kluczowych aspektach tej dziedziny. Ostatnio, podczas implementacji założeń kolejnej strategii rozwoju, spotkałam się twarzą w twarz po raz „tysięczny” z tym właśnie problemem – brakiem świadomości podziału i sposobu działania rynku tradycyjnego offline; brak zrozumienia jak na półkach w realu pracują opakowania, itp. itd. Niby przy ponad dwudziestoletnim doświadczeniu, to już nie powinno dziwić, a jednak – niezmiennie frustruje i martwi.

A do kompletu – wyobrażenia na temat efektywności oferowanych „wyroków” i złotych rad! Jeśli dochodzimy do etapu, gdzie skuteczność strategów marketingu ocenia się na podstawie ich popularności w mediach społecznościowych, to naprawdę włosy się jeżą na głowie! Opowiadanie bajek i populistycznych teorii nie poprawi wyników w twojej firmie, podobnie, jak ogólnikowe stwierdzenia w stylu „żyj zdrowo” nie budują przewagi i nie dają wytycznych, jak to twoje konkretnie zdrowe życie wyglądać powinno – biorąc pod uwagę indywidualne ograniczenia i potrzeby.

Dwa powyższe akapity, to skrajności wprowadzające w błąd i pogłębiające marketingową dezinformację. Z jednej bowiem strony mamy narzędziowe rozwiązania techniczne, a więc szczegóły, z drugiej zaś slogany i ogólniki o wartości, którą przypisuj się im na podstawie tego, ile autorka/autor ma lajków w mediach społecznościowych. Istny obłęd!

Prawda jest jak to zazwyczaj bywa, gdzieś pośrodku. Metody moje i mojego Zespołu powodują, że każdy projekt jest i musi być, osobną historią, którą opowiadamy wspólnie z Partnerem. „Nic dwa razy się nie zdarza” – jakże prawdziwe to słowa, adekwatne również w tym biznesowym wypadku. Jedyne, co powtarzalne, to metodologia pracy – wynikająca z wieloletniego doświadczenia, przyspieszająca działanie i dająca pełniejszy obraz organizacji, z którą współpracujemy. Ale metodologia, to nie gotowe rozwiązanie i nie pusta obietnica, nie mająca podstaw, by się spełnić, bo rzucana w eter i kierowana do każdego, kto chce słuchać. Każda firma musi być potraktowana z należytą uwagą i odpowiednio zaopiekowana merytorycznie – to wymaga znacznego wysiłku – mojego ale też absolutnie każdego Członka mojego Zespołu. Dlatego na współpracę z nami niestety się czeka, a co więcej – nie zawsze ta współpraca jest możliwa, ponieważ wchodzimy w nią tylko z Partnerami otwartymi na zmianę, świadomymi jej potrzeby i zdecydowanymi na ciężką wspólną pracę, zamiast obiecywania cudów. Projekty są często rozbudowane i trudne, a „im dalej w las…” – wiadomo, aspektów i działań przybywa. Potrzeby na rynku rosną. Coraz częściej trzeba „posprzątać” szkody wyrządzone przez czcze obietnice, nie poparte konkretnie wykonaną robotą.

No i stąd potrzeba totalnego resetu. Za rzadko i za krótko, ale na pewno obowiązkowo. Pierwszy raz w życiu przełączyłam więc telefon w tryb „nie przeszkadzać” i postanowiłam faktycznie odpocząć, pozostawiając trwające projekty zabezpieczone i ustawione, pod opieką zaufanych osób, z Izabellą (czyli mą prawą ręką) na czele. Kilka dni bez stresu czyni cuda! Mam mnóstwo nowych pomysłów i energię do ich realizacji. Kilka puzzli wskoczyło na właściwe miejsca, w głowie zrobiło się jakby „przestronniej”. Odzyskałam siły na realizację kolejnych, nowych projektów strategicznych, które szykują się jesienią. Dlaczego o tym mówię? Ze względu na wszechobecne zjawisko wspomnianego na początku uzależnienia od pracy osób prowadzących biznes. Stały niepokój, czujność i gotowość „do skoku” w natychmiastowej reakcji na każdy impuls – to codzienność i ogromne zagrożenie dla wszystkich szefów/bossów/przedsiębiorców. #szefteżczłowiek to motto na nadchodzącą jesień – dobrze poukładany zespół i proces zarządzania projektami (w szerokim i uniwersalnym rozumieniu), oraz wsparcie faktycznych ekspertów kluczowych dziedzin, zaangażowanych i zainteresowanych osiągnięciem oczekiwanych wyników na poziomie podobnym do właściciela organizacji, to jedyna właściwa droga do skuteczności. Chcąc bowiem być szefem efektywnym i motorem do rozwoju własnej firmy, musisz umieć odpoczywać i spojrzeć na swój biznes nieco z boku.
                                                                                                           Pięknego dnia dla Ciebie!
                                                                                                                                  Gabriela

Może Cię zainteresować
Zobacz również

Nieważne co, ważne jak!

Co wyróżnia Tygryski na rynku? Jak tworzone są treści na social media marki? Czym jest produkt GOLD? Na te i inne pytania odpowiada Gabriela Antczak, Dyrektor Marketingu w firmie TBM, właściciela marki Tygryski.
Pokaż więcej...

Człowiek poszukiwany!

W świecie, w którym ciągle mówi się o automatyzacji procesów i o błyskawicznie wzrastającej roli AI.
W świecie, w którym społeczność to często grupa osób, które łączy (niekiedy wyłącznie) liczba serduszek i kciuków w górę pod postami.
Pokaż więcej...

Przegrzały mi się styki... Garnek wykipiał...

Będąc od lat jednocześnie w tak wielu projektach, jestem absolutnie przyzwyczajona do eskalacji oczekiwań, wyobrażeń, ale też irracjonalnych pomysłów i absurdalnych egoistycznych roszczeń, tudzież konfliktu interesów.
Pokaż więcej...
INSTAGRAM @gabrielaantczak
Twoje imię *
Twój numer telefonu *
Jak mogę Ci pomóc *
Klikając przycisk “Wyślij widomość”, zgadzasz się na przesłanie do nas swoich danych. Właściciel strony zobowiązuje się wykorzystać te dane zgodnie ze swoimi zasadami ochrony danych, m.in. do kontaktu w celu przedstawienia oferty. Wyświetl zasady dotyczące danych.