Pracując z wieloma projektami jednocześnie, poznając branże, nowe kategorie produktów i usług, oraz mnóstwo barwnych Ludzi, miewam momenty totalnego przemęczenia. Nazywam je przegrzaniem, wymagającym wyciszenia.
Szukam tegoż najczęściej po prostu w tym, co mi najbliższe – bieszczadzkiej przyrodzie (tak! Jeśli jesteś ze mną krótko i jeszcze nie wiesz – za chwilę minie rok, od kiedy zamieszkaliśmy całą Rodziną w Bieszczadach – memiczne…) Wracając do meritum, wycisza mnie spacer z psami, ale równie skutecznie praca w ogrodzie. Naprawdę idę pogadać z pomidorami – gdy skupienie i obciążenie jest wyjątkowo duże, w danym momencie naprawdę pomaga. Pomidory pielęgnowane i w przyjacielskich relacjach ze mną… rosną pięknie, a ja mogę kompletnie wyciszyć głowę i pozbierać pędzące myśli.
Zaryzykuję twierdzenie, że momenty przeciążenia ma każdy (no może oprócz Chucka Norrisa i Zlatana)… Osoby prowadzące Firmy, z którymi na co dzień współpracuję, regularnie skarżą się na doskwierającą samotność szefa, wypalenie i chorobliwe wręcz poczucie odpowiedzialności za wszystko, co się w Firmie dzieje. Dokładnie w ten sposób, najprostszą drogą, stajemy się jako szefowie zamiast najmocniejszym ogniwem, to wąskim gardłem swojej własnej Organizacji! Przyjmując za wiele na swoje barki, dociążając się nieskończenie i myśląc „o wszystkim” i „za wszystkich”, blokujemy samodzielność i rozwój zespołów, „rozgrzeszając” z braku pomysłów i odpowiedzialności, a to zatrzymuje rozwój całości procesu.
#szefteżczłowiek – nie dla wszystkich jest twierdzeniem zrozumiałym i zasadnym. Ale, gdy dołożysz do niego tzw. „drugą stronę” – czyli rynek, w postaci klientów i partnerów, zobaczysz wszędzie … ludzi. Często równie zapracowanych, zmęczonych, niekiedy zagubionych. Smutnych, szczęśliwych, z osobistymi problemami, innych w szczycie formy… Kompletnie różniących się między sobą ludzi, z pełną paletą towarzyszących im emocji i doświadczeń. Pracujemy z ludźmi i dla ludzi. Musimy próbować ich zrozumieć i angażować każdego dnia. Ale, żeby utrzymywać w tym zadaniu zadowalającą skuteczność, musimy też…mieć na to siły i czas, jak również właściwą perspektywę - wykraczającą poza tabelki w Excelu.
Jesteśmy jako ludzie skomplikowani i często jeszcze dodatkowo komplikujemy rzeczywistość – taka nasza natura. „Prostota jest szczytem wyrafinowania” jak miał mawiać Leonardo da Vinci – to przesłanie, które powinno przyświecać każdemu projektowi podejmowanemu w Firmie, każdemu (nie tylko) marketingowemu komunikatowi, ale też każdej rozmowie z Zespołem. Podobnie i zdecydowanie każdej strategii marketingowej i rozwoju! Prostota jest najtrudniejsza do osiągnięcia, a stanowi klucz do sukcesu, dlatego tak mocno trzeba jej szukać!
Strategia marketingowa powinna być transparentna, prosta, czytelna i zrozumiała! Aby miała szansę naprawdę zadziałać, musi być zrozumiała dla wszystkich uczestników procesu – zarówno po stronie Twojej i Firmy, czyli wykonawczej, jak i (intuicyjnie najczęściej i podświadomie) po stronie Twoich Klientów. Znalezienie takiej najprostszej ścieżki jest najtrudniejsze i wymagające. Ale zdecydowanie jest możliwe, co więcej! Jest konieczne! Niekiedy masz je „pod nosem” ale trzeba się schylić/rozejrzeć. Pędząc cały czas w codziennych obowiązkach i przeciążeniu, tracimy niezbędną perspektywę, pozwalającą nam na to właśnie „rozejrzenie się i schylenie”, zatrzymanie na moment i poukładanie splątanych myśli… Polecam wtedy znaleźć swój odpowiednik „pogadania z pomidorami”! Zapraszam Cię też oczywiście do porozmawiania ze mną i moim Zespołem – wielu już przekonało się o naszej skuteczności.
Pięknego dnia dla Ciebie!
Gabriela