Koszty które zazwyczaj najłatwiej i najszybciej się tnie, to koszty marketingowe. Nie dziwi zatem fakt, że w sytuacjach trudnych, niepewnych, kryzysowych, konstrukcje budżetów marketingowych są jednym z najbardziej stresogennych procesów firmach. Czy słusznie? Historia rynku i marketingu dowodzi jednoznacznie, że niesłusznie!
Kryzysy wpisane są na stałe w uwarunkowania ekonomiczne świata i systematycznie powtarzają się na przestrzeni lat. W każdym takim przypadku, znaleźć możemy przykłady wykorzystania konkretnego kryzysu jako szansy, którą zawsze równocześnie jest. Firmy zarządzane w sposób wizjonerski stale inwestują w marketing, ale szczególnie wtedy, kiedy inni boją się i okopują. A zatem w kryzysie wygrywają najodważniejsi. Jest na to wiele przykładów, nie jest to tylko czcze gadanie i przekonania. Oczywiście możesz natychmiast zareagować i będzie w tym sporo racji że na tą odwagę też trzeba mieć środki. Pełna zgoda, pytanie czy rzeczywiście ich szukamy i czy chcemy je znaleźć? Czy też może idziemy na łatwiznę i skoro jest ciężko, to jednym ruchem odbieramy sobie szansę na wykorzystanie okazji, wycinając działania lub część działań marketingowych? Warto się nad tym zastanowić.
Bez względu na kryzys czy jego brak, jesień to jak co roku, czas na opracowanie budżetów na kolejny rok. Efektywny budżet marketingowy musi być jasno określony na starcie. Najgorsze co można zrobić, to funkcjonować zgodnie z zasadą „jakoś to będzie” lub „od okazji do okazji”. Działania marketingowe muszą być prowadzone systematycznie i konsekwentnie, więc podejmowanie decyzji ad hoc, która co więcej musi wędrować przez wszystkie szczeble w organizacji, by ostatecznie trafić do osoby zarządzającej, jest najgorszym z możliwych scenariuszy. Rynek zmienia się jeszcze bardziej dynamicznie niż dotychczas, sytuacji zaskakujących jest więc też więcej. To tym bardziej oznacza konieczność zabezpieczenia się na wypadek zarówno zagrożenia jaki i okazji. Wymaga to również elastyczności i wyjątkowej (jak aktualnie cały rynek) szybkości działania.
Brak transparentności budżetu i konieczność „pielgrzymowania” przez wszystkie szczeble w firmie powoduje niewydolność i automatycznie zamyka szanse na czas reakcji. A zatem jednoznaczne określenie budżetu marketingowego co do jego ram, jest niezbędne posunięciem optymalizacyjnym. W sumie to było takim zawsze ale teraz jest to szczególnie istotne.
Czy zatem warto ustalić jakikolwiek budżet? Zdecydowanie nie! Budżet ustawiony na zasadzie „zgaduj zgadula” i wyssany z palca, zazwyczaj z oczywistą tendencją do zaniżania, również niczego nie wniesie. Niekiedy bowiem nie warto w ogóle wydawać pieniędzy, jeśli są one za małe vs cele i potrzeby. Niestety dość często działania marketingowe i stojący za nimi budżet uznawane są jako „zło konieczne” i dozowane jak kroplówka jedynie podtrzymująca przy życiu. Warto pamiętać, że marketing z założenia równa się rozwój i poszukiwanie szans. Na ekspansję potrzebne są środki, zawsze tak było i nic się w tej kwestii nie zmienia. Jeżeli mamy jasno określone cele i wiemy, gdzie chcemy dojechać, warto aby wystarczyło nam paliwa i nie zabrakło go w połowie drogi. Co więcej, dobrze byłoby nie startować z niemalże pustym bakiem – taka bowiem podróż nie ma żadnego sensu, chyba że wiemy i mamy plan, który uwzględnia to, że przesiądziemy się na rower. Pytanie tylko, czy faktycznie mamy jakikolwiek plan? Każdy biznes opiera się na planowaniu, na zarządzaniu - finansami, produkcją, zespołem, itp. A celem każdej firmy jest zarabianie pieniędzy. Czym zatem od ogólnego budżetu i planu działania całego przedsiębiorstwa, miałby się różnić budżet marketingowy? Planujemy budżety działów, przepływy finansowe, dbamy o płynność. A niestety bardzo często tracimy z oczu jeden z kluczowych budżetów – rozwojowy. Ten rok to (kolejny) dobry moment na zmierzenie się z budżetem marketingowym z należną mu atencją i merytorycznym uzasadnieniem.
Optymalizacja budżetu to moje drugie imię. Mam morze dowodów na to, że efektywne działania można wykonać w rozsądnych pieniądzach. Nie bez przyczyny otrzymałam nagrodę dyrektora marketingu roku w kategorii „Wyjątkowa efektywność przy niskim budżecie”. Codziennie spotykam się z ofertami, które są mocno zawyżone i bardzo źle wpływają na morale przedsiębiorców, postrzegających marketing jako element wysoce kosztogenny. Nikt z nas bowiem nie chce przepłacać i nikt nie chce się czuć jak „ubogi krewny”, a takie niestety wrażenie można często zbudować na podstawie tak zwanych „standardowych stawek rynkowych”. Nie jest jednak sztuką wydawać pieniądze, sztuką jest racjonalnie inwestować! A dobrze zaplanowane działania marketingowe to właśnie inwestycja a nie koszt!
Bardzo polecam przygotowanie na te trudne czasy optymalnego ale ambitnego budżetu marketingowego, popartego wskaźnikami efektywności i równie ambitnymi celami. Wygrają odważni, więc warto wziąć byka za rogi.
Niezmiennie zapraszam również do weryfikacji możliwości pozyskania środków z dofinansowań, które mogą wesprzeć konstrukcję budżetu.