Marketing pod pewnymi względami jest bardzo podobny do medycyny, prawa i piłki nożnej. Wszyscy w Polsce najlepiej się na nim znają, choć tak naprawdę nigdy w życiu nie byli w sądzie, na boisku, sali operacyjnej czy – wracając do marketingu – nie prowadzili żadnego poważnego projektu. Nie mam tu na myśli projektu, który ma wielomilionowy budżet pozwalający na prowadzenie kampanii wizerunkowych niekoniecznie kończących się wzrostem sprzedaży, ale wyzwanie, w którym trzeba SKUTECZNIE wprowadzić na rynek nikomu nieznany produkt. Wymaga to połączenia wiedzy, zrozumienia produktu, kreatywności, odpowiedniego doboru wykonawców i wielu innych umiejętności czy doświadczenia, które zdobywa się latami. Każdy, kto pracował z „agencjami marketingowymi" wie, że nie jest prosto znaleźć AGENCJĘ z prawdziwego zdarzenia. Tak naprawdę nie tyle chodzi tu o markę, ale o CZŁOWIEKA, z którym konkretnie będzie się pracować. Zadanie wydaje się trudne, prawda? A co, jeśli do tego ma się do dyspozycji delikatnie mówiąc skromny budżet? Czyżby M.I.? Też tak myślałem, dopóki przyjaciel nie zachęcił mnie do współpracy z Gabrielą Antczak. Gabrysię można najprościej opisać kilkoma stwierdzeniami: PASJA ZAANGAŻOWANIE KONSEKWENCJA W DZIAŁANIU WIEDZA DOŚWIADCZENIE ZROZUMIENIE. Na koniec dodam tylko, że wiele „agencji" robi kampanie efektowne. Gabrysia robi EFEKTYWNE. Jako rasowy sprzedawca to ostatnie słowo lubię najbardziej.