Ludzkie zmysły mają to do siebie, że są stworzone do współpracy. Dokładnie tak samo, jak wszystkie inne narządy ludzkiego organizmu. Podobnie jest ze strategią marketingową i współpracą wszystkich członków zespołu, którzy mają za zadanie ją wdrożyć i systematycznie realizować.Założenia strategii kierowane są od człowieka do człowieka i muszą uwzględniać odczuwanie poprzez zmysły i emocje. Współodczuwanie, co kluczowe!
Jedzenie nie smakuje gdy nie czujemy zapachów. Przekonało się o tym wiele osób dotkniętych jednym z wirusów. Ale! Smak jedzenia poprawia znacząco również jego wygląd – piękny sposób podania i okoliczności, w jakich posiłek spożywamy, w tym otaczające nas dźwięki. Cała machina odczuć musi się uruchomić, by je zmaksymalizować.
Kino przekonało nas o tym przez dziesięciolecia. Potrafisz w ogóle wyobrazić sobie teraz film bez dźwięku? Ten moment, gdy morderca ma zaatakować i czai się za rogiem? Albo romantyczny finał wyciskacza łez? W niemej ciszy… Emocje od razu szybują w dół, nie mogąc się odbić na nowo. To dlatego onegdaj w kinach serwowało się muzykę na żywo.
Emocje potrzebują oprawy! Emocje potrzebują zmysłów! A prawdziwa marka to emocje!
Dlatego tak niebywałym zjawiskiem jest fakt, że marki nadal mówią, nie słuchając. Pokazują, nie pozwalając naprawdę poczuć. Kuszą, ale bez opcji dotykania. Marki w przerażającej większości ograniczają się do jednego zmysłu – wzroku, zapominając kompletnie, że odbiorcy przekazu są tak maksymalnie przebodźcowani i zmęczeni ilością sygnałów, jakie na co dzień otrzymują, że kolejny (choćby najpiękniejszy!) obrazek nie zwróci ich uwagi.
Na moich autorskich warsztatach StrategOn-owych (https://www.gabrielaantczak.pl/strategon-max/ ) wykonujemy takie ćwiczenia, które zmuszają do zrobienia czegoś (czegokolwiek) co zwróci uwagę na jednego z uczestników. Okazuje się to być ćwiczeniem piekielnie trudnym i często niestety kończącym się niepowodzeniem. Próbując krzyczeć (najczęściej) i machać rękami, niekoniecznie skutecznie zwrócimy na siebie uwagę w morzu informacji i bodźców, jakie jednocześnie docierają do odbiorców!
Klient jest zajęty swoimi sprawami, zabiegany a jednocześnie atakowany z każdej dosłownie strony. Konstrukcja strategii marketingowej postawiona na mocnych fundamentach jego odczuć i nawyków, poprzez odniesienie się do mapy zmysłów, nieporównanie zwiększa szansę na budowanie efektywności!
Co najważniejsze! Proces ten nie jest trudny, jeśli właściwie się go zdiagnozuje. Przyjęcie jednoznacznych koncepcji dla przynajmniej dwóch- trzech zmysłów nie generuje znaczących kosztów, czy konieczności wykonywania dodatkowych czynności. Raz wdrożona strategia marketingu sensorycznego skutecznie pracuje latami. Oczywiście z zastrzeżeniem właściwym dla wszystkich ustaleń strategicznych – czyli z koniecznością weryfikacji i systematycznej optymalizacji – niby oczywiste, ale doświadczenie nakazuje to wyraźnie zaznaczyć. Nie ma bowiem na świecie żadnej strategii, która nie musiałaby być rozwijana, optymalizowana i zmieniana zgodnie z potrzebami rynku i zmieniającymi się nawykami odbiorców!
Marketing sensoryczny to stały rozwój i współpraca. To budowanie emocjonalnych skojarzeń z marką, programowanie tychże skojarzeń. Czy da się go wdrożyć w każdej firmie? Oczywiście! Wdrażamy go skutecznie w przeróżnych branżach i zawsze możliwe jest opracowanie koncepcji, która daną markę wyróżni w konkurencyjnym morzu. Tym bardziej zachęcam! Zastanów się czy Twoja marka jakkolwiek uwzględnia odczucia odbiorców? Czy mówiąc, słuchasz odpowiedzi? Czy uwzględniasz ją w programowaniu kolejnych komunikatów i zachowań? No właśnie? Czy Twoja marka „zachowuje się” i współpracuje, czy nastawiona jest tylko na „nadawanie”?
Jeśli zainteresował Cię ten temat, zapraszam do rozmowy!
Pozdrawiam słonecznie! Gabriela
P.S. Zerknij też koniecznie na informacje o wiosennej edycji otwartego warsztatu StrategON – to naprawdę wyjątkowe wydarzenie strategiczne ale i przeżyciowe! Warto! Gorąco zapraszam! https://www.gabrielaantczak.pl/strategon-maksymalizacja-efektywnosci/