Po co nam ten marketing, przecież to bez sensu wydawać pieniądze w tak trudnych czasach! …
Założę się o każdą kwotę, że takie komentarze słychać aktualnie w bardzo wielu firmach. To może być frustrujące, ale dla mnie i mojego zespołu wręcz przeciwnie – jest motywujące i popycha nas do wchodzenia na kolejne poziomy efektywności – dzięki czemu udowadniamy, że dobrze poprowadzony marketing, to znacznie więcej, niż reklama, a na pewno przeciwieństwo bezsensownie wydawanych pieniędzy!
Zastanówmy się zatem i czym zatem na pewno nie jest marketing?
Na pewno nie jest zabawą w komunikacyjnego kotka i myszkę. Jeśli chcesz skakać, co chwilę zmieniać kierunek i czaić się po krzakach – od razu sobie odpuść. Strategia marketingowa wykracza zdecydowanie poza komunikację i musi uwzględniać wszystkie działania firmy. Krótko mówiąc – musisz wiedzieć CO chcesz powiedzieć i do kogo, zanim otworzysz usta i zaczniesz się wydzierać w próżnię.
Marketing nie jest również koncertem życzeń – prezesa, zarządu, księgowego, czy ich dzieci. Jeśli chcesz się bawić w utwory na zamówienie lub karaoke – idź do knajpy, albo zorganizuj imprezę integracyjną z takimi atrakcjami – przynajmniej pracownicy się ucieszą!
Jeśli marketing z założenia wydaje (niemałe) środki, to można go też postrzegać jak drogą utrzymankę. Pytanie, czy cię na nią stać i czy na pewno niczego nie chcesz wymagać? No, bo jeśli marketing masz w firmie „na doklejkę” i w sumie to odsuwasz go od najważniejszych decyzji, a widzisz tylko wydawaną kasę, to zastanawiam się, czy nie lepiej te środki przeznaczyć na dobre wakacje z rodziną, albo … spalić w akcie protestu przed firmą? … zapamiętaj – jeśli wydajesz pieniądze, to zawsze musisz wiedzieć po co. I nie oznacza to, że od razu zobaczysz wyniki – bo działania marketingowe ocenia się i rozlicza w długiej perspektywie – ale jeśli pasuje ci wydawanie bez celu i bez sensu, to dla dobra wszystkich przestań i zrób przelew na biednych – zrobisz dużo dobrego, zamiast utrzymywania działu, w który nie wierzysz i nie wspierasz w odpowiednim zakresie.
Marketing nie jest soczewką do przetwarzania spaczonego obrazu. Nie jest narzędziem do prostowania głupich pomysłów, czy dorabiania ideologii do dziur, jakie stworzył ktoś inny.
Nie jest krówką „mordoklejką” do uciszania afer i kryzysów, wynikających np. z braku współpracy pomiędzy działami, czy braku świadomości jak ważna jest absolutnie każda informacja, jaka wychodzi z firmy, ale również ta, którą podajemy wewnątrz – do zespołu.
Nie jest/nie powinien/nie może być (jeśli nie chcesz zrobić sobie krzywdy) grupą przypadkowych ludzi, wrzuconych na siłę to zespołu, który ma decydować (sic!) o tym jak wyglądają twoje produkty, jak są komunikowane, jak cię widzi klient i jakie narzędzia dostaje np. twój dział handlowy. Zabrzmiało wystarczająco groźnie? To może na tym punkcie chwilowo poprzestańmy, a ty zastanów się, czy na pewno chcesz aby dział, który kreuje twój/twojej firmy wizerunek i postrzeganie rynkowe, powinien być „złem koniecznym”, doklejką do tych „ważnych działów”, zbieraniną nieszczęśników lub „pociotków” na których nie masz pomysłu; tudzież ekipą do sprzątania w magazynkach z gadżetami…